Obecnie boimy się zachorowania, ograniczamy wychodzenie z domu, a dla wielu osób zakupy to niebezpieczna wyprawa do groźnej krainy. Wielu z nas właśnie straciło pracę lub dochody, albo one się znacząco zmniejszyły. Żywność drożeje, ale jest produkt w marketach spożywczych, na który obniżki cen sięgają od 10 do 33 % to alkohol (źródło sklep TESCO).
Wiele osób sięga po alkohol stale, a z takiej okazji trudno im będzie nie skorzystać. Powodów sięgania do butelki jest wiele. Imprezy, zabawy, wesela, teraz się nie odbywają. Alkohol trzeba, więc spożywać w samotności. Po co więc pić samemu w domu? Najczęstszą przyczyną jest odczuwanie lęku. Duża grupa osób, które zwykle piją, to osoby mające wysoki poziom lęku. A przecież teraz bać można się jeszcze silniej, bo w czasie pandemii powodów do odczuwania lęku jest więcej. Sądzę, że nic dobrego to nie przyniesie.
Czeka nas nasilenie problemu alkoholowego naszego społeczeństwa. Już wcześniej go nie brakowało. Pozornie jest lepiej, mniej jest tzw. żuli. Ale oni stanowią tylko 6 % nadużywających. Większość pijących nadal „dobrze” funkcjonuje w społeczeństwie. Mają rodziny, pracę i starają się zachować pozory. Duża grupa to pijący w weekendy. Tak by stawić się w pracy w poniedziałek i kolejny tydzień dawać z siebie wszystko. Tak zwani wysoko funkcjonujący alkoholicy to nowa grupa uzależnionych, która pojawiła się w ostatnich latach. Często są dobrze wykształceni, dobrze sytuowani, na wysokich, odpowiedzialnych stanowiskach lub samozatrudnieni w wolnych zawodach. Piją lekarze, studenci, przedsiębiorcy. To ogromny problem społeczny. Tracimy przez to wielką część dochodu narodowego, szansę na zdrowie i lepszy rozwój kraju. Co będzie teraz po zakończonej pandemii?
Alkohol wszak świetnie służy odreagowaniu napięcia, stresu, z którym mierzymy się od kilku tygodni. Sklepy monopolowe dostosowały się do zaleceń i oferują dowóz trunków do domu. Nic łatwiejszego tylko pić. Można być w lepszym nastroju, nie odczuwać samotności, nie obawiać się zwolnienia. Kolejne narastające fale problemu z alkoholem, już zalewają polskie społeczeństwo. Oczywiście nie wszyscy pijący są alkoholikami. Mamy pijących ryzykownie i pijących szkodliwie. Oni mogą zastopować, wrócić do normalnego trybu życia, ale czy mają ku temu powód i sposobność. Wszak, jeśli się nie zatrzymają mają „dużą szansę”, że wejdą do grupy uzależnionych. Bo o tym, że mamy problem z powrotem do picia okazjonalnego, dowiadujemy się po fakcie. Wcześniej są tyko ostrzeżenia. Nie warto ich lekceważyć. Obecnie ludzie w mediach społecznościowych zamieszczają zdjęcia z dużą ilością alkoholu w tle. Robią spotkania online podczas, których króluje picie. To bardzo niepokojące. Wkrótce spodziewam się wielu nowych osób z problemem alkoholowym. By ocenić skutki jeszcze za wcześnie. Ważne będzie społeczne zachowanie po kwarantannie.
Czy dalej będziemy pić, czy go zaprzestaniemy? To zależy od wielu czynników, ale również od stanu gospodarki. Dlatego jest tak ważne, by utrzymać miejsca pracy. Słusznie przedsiębiorcy naciskają na rząd, by wspólnie robić wszystko, aby uchronić je przed likwidacją. Zmuszanie przedsiębiorców do danin państwowych (ZUS, podatek od wypłat, opłat gwarancyjnych w turystyce i tym podobnych), w chwili, gdy zostali bez dochodów, temu nie służy. Jeśli będzie do czego wracać, pić będzie się chciało mniej. Wróci nadzieja i masa obowiązków, bo trzeba będzie odrobić straty. Wysokie bezrobocie sprzyja nałogowemu piciu. Wtedy może być już wszystko jedno. Nie warto się starać i tak nie ma dla kogo i czego. Bo kolejnym problemem może być fala rozwodów. Nadużywanie alkoholu nie sprzyja utrzymywaniu związków i trwałych relacji.
W najtrudniejszej sytuacji są jednak osoby chore. Jeśli długotrwale się leczyli to wiele wycierpieli, aby zachowywać trzeźwość. Nie mieli w domu ani grama alkoholu a teraz muszą codziennie odkażać alkoholem ręce i sprzęty. Stale czują ten zapach, wdychają opary. Jak sobie mają poradzić? Głód alkoholowy może się odezwać i dać o sobie znać niekoniecznie natychmiast. Reakcja może być odroczona w czasie. Jak długo mogą wytrzymać? A co, jeśli epidemia i idąca za tym konieczność odkażania będzie trwała całe lata? Głód może narastać i zniweczyć wieloletnią terapię pozbawiając osobę chorą dorobku życia: pieniędzy, zdrowia, pracy, związku, szacunku innych. Niektórym taki zapach wystarczy, by sięgnąć po butelkę, bo wraz z nim powracają obrazy z wcześniejszego picia i ogromna jej potrzeba. Nasz organizm pamięta, nawet to, czego my świadomie nie pamiętamy. To tzw. pamięć komórkowa. Alkohol i jego zapach może być tzw. wyzwalaczem, który budzi skojarzenia związane z piciem. Dziś takich „wyzwalaczy” jest mnóstwo. Wielu trzeźwych alkoholików czuje się tym przytłoczonym. Zaczynają myśleć o alkoholu lub o nim śnić. To przejawy głodu alkoholowego, sygnał ostrzegawczy dla osoby uzależnionej, że zbliżają się kłopoty. Wokół negatywne informacje, obostrzenia, zamknięte poradnie. Jak sobie z tym poradzić? Najtrudniej jest tym osobom, które stosunkowo niedawno wyszły z nałogu. Mają jeszcze mało zasobów do wytrwania w trzeźwości. Być może nie stworzyły w swoim otoczeniu silnych mechanizmów wsparcia, nie posiadają dostatecznie wielu osób, które są im w tym celu pomóc. Częściej są samotni.
Dlatego tak ważne jest być członkiem grupy. Grupa daje wsparcie i może pomóc utrzymać się w trzeźwości. Poradnie psychologiczne i uzależnień starają się pracować online, by chorzy byli razem i mogli wymieniać się nie tylko doświadczeniami, ale i dawać sobie energię do wytrwania. Są organizowane mityngi online. Warto do nich dołączyć. Często w czasie takiego spotkania można mieć wyłączoną kamerę, wyłączony głos i tylko słuchać tego, co mówią inni. Na początek to dużo. Można doświadczyć, że nie jest się samemu w problemie i zawsze będzie można się do kogoś zwrócić o pomoc.
Mechanizm nałogowego regulowania uczuć, który dokucza osobom uzależnionym sprawia, że człowiekowi jest coraz trudniej radzić sobie z własnymi emocjami. Coraz intensywniej przeżywa i bardziej się boi. Ten problem z czasem narasta. Siedzenie przed komputerami, powoduje przepełnienie bodźcami. Nie łatwo oddzielić czas pracy, od czasu wolnego. Rytm dnia już nie podlega dawnej rutynie. Często jesteśmy zmuszeni do wielu kompromisów, by dogadać się z rodziną czy w związku. Na niewielkiej przestrzeni łatwiej dochodzi do konfliktów. A teraz często pracujemy w domu i nie ma gdzie wyjść by odreagować, ochłonąć.
Uzależnienie powoduje zwiększenie lęków, a co za tym idzie depresji. Zdarza się, że depresja bywa przyczyną choroby, bo pacjent tak właśnie zaczynał ją leczyć. To błędne koło. Przez picie nie poprawimy sobie nastoju na stałe. Z czasem czujemy się coraz gorzej. Potem trzeba się napić, by nie cierpieć, a nie po to by poczuć się lepiej. To pułapka. Gdy sięgamy po alkohol, to praktycznie nikt z nas nie boi się choroby. Wszyscy zakładają, że dadzą radę. Pamiętam 14 latka, który mi tłumaczył, że on wie jak pić, by się nie uzależnić, a ja jak nie piję, to niech mu nie doradzam, bo się nie znam.
Najtrudniejsze w poradzeniu sobie jest to, że nie wiemy jak długo stan epidemii potrwa. Czas zawieszenia to stan wzmożonego niepokoju. Czekania na najgorsze. Minister zdrowia ten stan umiejętnie podkręca stale mówiąc „szczyt zachorowań przed nami”. Miał być w marcu, potem w kwietniu, w maju a teraz w lipcu lub nawet na jesieni. Ile jeszcze tego można znieść? Osoby, które do tej pory nie zmagały się z problemami psychicznymi, dziś słabiej sobie radzą. Nic nie mogą zrobić dla swojej przyszłości. Skupiają się na tym, co jest teraz. A teraz mogą się upić i od razu poczuć dobrze. Dlaczego więc z tego nie skorzystać?
Rozwiązaniem jest stworzenie nowej rutyny, nowego panu dnia, nowej listy zadań. W artykule „Kwarantanna jak ją przetrwać” (link poniżej) jest wiele informacji, co warto wtedy zrobić. Bo przecież kwarantanna to może być czas inny niż zwykle, ale pożyteczny. Możemy się wiele o sobie dowiedzieć, nauczyć nowych umiejętności, dobrze najeść, wyspać. Trudno sprawić, by być na wszystko przygotowanym, a zamartwianie się na pewno do tego nie doprowadzi. To zabiera energię na dostosowanie się. W przyrodzie wygrywają te organizmy, które umieją się dostosować.
Staraj się dostosować i skup się na tym zadaniu. Umysł odpowiada nam na zadane mu pytanie. Niech to będzie takie pytanie, jakie Ci najbardziej pomaga. Nie dręcz się w kółko pytaniami w rodzaju – Co straciłem?; Czego nie mogę robić?; Co złego może mnie spotkać?
Pytaj się siebie – Co w tej sytuacji, w jakiej jestem, mogę z tym problemem zrobić? Co ode mnie jednak zależy? Jak poradzić sobie z tym problemem na trzeźwo?
Jakie są Twoje problemy i jakie znalazłeś rozwiązania? Napisz mi w komentarzu. Życzę Ci powodzenia.
Agnieszka Idźkowska-Guz
psycholog
Bardzo ważny temat, który obecnie jest mało zauważany
Moi znajomi też tak robią. Spotkania na skype przy alkoholu.