Bardzo często, idąc na skróty myślowe dzielimy dzieci na grzeczne iniegrzeczne. Zwykle do grona tych pierwszych zaliczamy te, które są posłuszne dorosłym tj. bez marudzenia myją wieczorem zęby, odrabiają same lekcje, są cicho, gdy odwiedzają nas znajomi itd. Przeciwna grupa to zazwyczaj te, które sprawiają problemy, nie wykonują poleceń szybko i dużo biegają po pokoju, gdy chcemy odpocząć lub obejrzeć ulubiony program itd. Prawie każdy używa takiego podziału, choć jak twierdzą terapeuci, jest to krzywdzące.
Dziecko wiele mówi swoim zachowaniem, więc zamiast przyklejać etykietę, należałoby przyjrzeć się bardziej jego potrzebom, których słowami nie umie nazwać. Wzależności od miejsca wktórym się znajduje, jego aktywność będzie różna. Bywa tak, że wszkole czy przedszkolu energia je rozpiera ibywa kłopotliwe, awdomu jest potulne imiłe lub na odwrót. Jednak to głównie wśrodowisku rodzinnym dziecko powinno nauczyć się radzić sobie ze swoimi emocjami. To tu negocjuje zrodzeństwem, wyraża radość czy bunt wobec rodziców. Jeśli syn czy córka są postrzegani wszkole jako grzeczni, to znaczy, że znają zasady ipotrafią się do nich zastosować. Gdy dzieci zachowują się źle, nieodpowiednio, wszyscy widząc to ireagują. Niegrzeczne zachowanie dziecka zmusza otaczających go dorosłych do interwencji. Nieraz właśnie takie zachowanie przyczynia się do nazwania irozwiązania problemu dziecka. Wydawało by się, że tzw. dziecko grzeczne nie ma problemów lub sobie świetnie znimi radzi. Czy w takim wypadku „grzeczność” może być niepokojąca? Okazuje się, że tak. Czasami są wniej ukryte nienazwane potrzeby dziecka, których jako ciche ipotulne nie zgłasza. Może się zdarzyć, że dziecko wimię bycia „grzecznym” nie uczy się, nie zdobywa nowych doświadczeń. Nie stawia się wróżnych sytuacjach inieeksperymentuje. Można tu mieć na myśli np. rozlewanie wody wkuchni imieszanie jej zróżnymi składnikami, żeby sprawdzić, co ztego wyjdzie, cięcie różnych papierków na dowolne kształty itd. Zdobywając nowe doświadczenia dziecko rozwija się, ale jeśli jest karcone, bo narobi twórczego bałaganu raz, drugi czy trzeci, może wimię spokoju zaprzestać tego. Oczywiście nie chodzi oto, by pozwalać bałaganić specjalnie, ale by pozwolić dzieciom na rozwój, na naukę, na „szukanie siebie” również emocjonalnie. Edukacja ma tu być wielowymiarowa.
Warto uświadomić opiekunom, że za cichym posłuszeństwem może być ogromna frustracja iwycofanie dziecka. Ono nie może być przez cały czas takie, jak otoczenie chciałoby go widzieć. Dobrze, by umiało wyrażać swoje zdanie, znać swoje potrzeby, radzić sobie ze swoimi emocjami i rozwijać się wotoczeniu osób kochających ipozwalających na popełnianie błędów. Nauczenie kultury osobistej ułatwia życie icodzienne sytuacje stają się przyjemniejszymi. Często opiekunowie chcieliby mieć posłuszne dzieci, ajednocześnie umiejące sobie radzić zpodniesioną głową wśród rówieśników. Osoba uległa, wtym wypadku nasze dziecko, chcąc sprostać zawsze naszym wymaganiom, może nie mieć szansy dowiedzieć się, czego samo chce, jakie są jego pragnienia. Nauczone potulności może stać się niedorajdą życiowym, którym inni będą manipulować. Póki jest pod opieką rodziców, jest kochane, ale wdorosłym życiu może być manipulowane iwykorzystywane jako przyzwyczajone do „tłamszenia” siebie. Aprzecież wychowujemy dzieci, by radziły sobie wżyciu, uwzględniając potrzeby zarówno swoje jak iinnych ludzi.