Większości osób trudno jest odnaleźć się w czasie epidemii koronawirusa. Muszą z dnia na dzień zacząć funkcjonować w nowej rzeczywistości. Często zadają sobie pytanie – Jak to zrobić?
Dzieci nie chodzą do szkoły, zamknięte jest wiele zakładów pracy, sklepów i lokali usługowych. Rodzice zajmują się swoimi pociechami, często łącząc to z pracą zdalną z domu. Jest też wśród Nas grupa osób, dla których ta sytuacja może być wyjątkową udręką. To zakochani w sobie narzeczeni.
Hasło – „Zostań w domu”, zmusiło wiele osób do zaprzestania spotkań nawet ze swoją „drugą połówką”. Myślę, że małżeństwom i osobom mieszkającym razem jest łatwiej przetrwać ten czas niż narzeczonym, którzy często do dnia ślubu mieszkają oddzielnie. Wcześniej często spędzali ze sobą całe dnie, a teraz pozostają im tylko kontakty telefoniczne czy za pomocą komunikatorów internetowych. Każdy kto był kiedyś zakochany, zna odczucie tzw. „motylków w brzuchu”, które szczególnie na początku związku pojawia się bardzo często. Towarzyszy mu ciągłe myślenie o ukochanej osobie i chęć spędzania z nią każdej chwili. To smutne, że w obecnej sytuacji jest im ta możliwość odebrana lub ograniczona. Nastał czas przymusowej rozłąki, wynikającej ze zdrowego rozsądku i troski o najbliższych.
Dodatkowym problemem narzeczonych jest niepewność, z którą muszą się zmierzyć, gdy planowali lub chcą zaplanować zawarcie związku małżeńskiego. Jak wszyscy wiemy, organizację wesela realizuje się z dużym wyprzedzeniem. Terminy sali często zamawiane są na dwa lata do przodu. Więc, co teraz mają zrobić „młodzi”, którzy zaplanowali ten ważny dzień na najbliższy czas? Często mają już wszystko dopięte na ostatni guzik. Przygotowania do ślubu pochłonęły ogrom czasu i pieniędzy, a obecna sytuacja uniemożliwia im organizację wesela. Nie wiedzą nawet jak długo to potrwa i na kiedy ewentualnie mogą przełożyć jego termin. Jest to dla nich trudne i może wywoływać niepokój oraz sprzyjać nerwowym reakcjom.
Dlatego czas kwarantanny to poniekąd próba dla siły ich związku. Wszak kultura wymyśliła narzeczeństwo, jako przygotowanie do małżeństwa. Może teraz narzeczeni poznają się od takiej strony, od której się do tej pory nie znali, albo dzięki temu zbliżą się do siebie bardziej? Na pewno, by ich relacja przetrwała, powinni wykazać się umiejętnością wspólnego radzenia sobie w trudnej sytuacji, co jest bardzo potrzebne do dobrego funkcjonowania w małżeństwie.
Tak więc, może ta trudna sytuacja związana z epidemią koronawirusa wzmocni ich związek i upewni ich, że dokonali właściwego wyboru, a w innym wypadku, pozwoli uniknąć późniejszego rozczarowania. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak ważne jest poznanie siebie w narzeczeństwie. Na pewno będzie to cenna lekcja, która może przyczynić się do dalszego wspólnego, udanego współżycia. Wydaje mi się, że jeśli narzeczeni darzą się prawdziwym, szczerym uczuciem i posiadają wykształcone umiejętności radzenia sobie ze stresem, to nawet epidemia nie jest w stanie odebrać im radości ze związku. Wszystkim czytelnikom, a szczególnie rozdzielonym narzeczonym, życzę dużo szczęścia w miłości.
No właśnie, dobrze, że ktoś w ogóle zauważa problem. Widzę znajomych, którzy się miotają w przedślubnych komplikacjach obecnego czasu.
Moja znajoma też od początku kwarantanny martwi się czy będzie miała ślub w maju. Wygląda na to, że jednak nie. Smutne